Jakieś czternaście miesięcy ( i 4 kg ! ) temu miałam z rodziną jechać na wesele.
Los chciał,że wesele zostało odwołane,a w mojej szafie pozostała nowiuteńka "kreacja" weselna.
W tzw. "międzyczasie" zostaliśmy zaproszeni na kolejne wesele, naturalne więc było,że pomyślałam o wykorzystaniu w/w "kreacji" . Wczoraj jednak naszły mnie pewne obawy: czy ja aby na pewno jestem w stanie "wbić się" w moją nową starą sukienkę?
Po dokładnych oględzinach mojego ciała przeprowadzonych w łazience, stwierdziłam,że faktycznie może być z tym poważny kłopot.
Ale co tam (!), myślę sobie, zostały jeszcze trzy tygodnie, to zdążę sobie kupić coś nowego!
Postanowiłam delikatnie poinformować o tym fakcie męża ( mamy włączony "pakiet oszczędnościowy po przeprowadzce, więc wypada), na co mąż :
-Masz jeszcze trzy tygodnie - poćwicz sobie !!!
...mężczyźni są z marsa!